wtorek, 14 grudnia 2010

Po drugiej stronie ulicy

Czy byliście kiedyś na bazarze Khan al Khalili w Kairze? To żelazny punkt programu każdej jedno czy dwudniowej wycieczki do stolicy, działający nieprzerwanie od momentu założenia w czternastym wieku. Barwne, rozkrzyczane, egzotyczne miejsce, wypełnione tłumem turystów, sprzedawców, mamiący nieprzebranymi skarbami - papirusami, posążkami, pięknymi chustami, biżuterią.
Ale Khan to nie tylko kolorowe galabeje, szyte zgrabnymi rękami Chińczyków czy gipsowe figurki Amona- Min, bawiące turystów. Khan to miejsce, w którym od wieków zakupy robią również mieszkańcy stolicy.
Wystarczy się odwrócić.
Wystarczy spojrzeć na meczet Al-Azhar.
Wystarczy ogrodzoną wysoką siatką kładką lub lawirując pomiędzy rozpędzonymi samochodami prywatnymi, wolno sunącymi autokarami i jeszcze wolniej czarno - białymi taksówkami, przedostać się na drugą stronę ruchliwej jezdni, by nagle znaleźć się w zupełnie innym świecie. Świecie z książek Mahfuza. To zupełnie inny bazar, już nie dla bogatych turystów, zostawiających swoje pieniądze po drugiej stronie ulicy. Tam się robi duże interesy. Tutaj interesy są znacznie skromniejsze, bo tutaj zakupy robią najbiedniejsi mieszkańcy miasta.
To zupełnie inny świat, świat zakurzonych uliczek, sypiących tynkiem kamienic, oplątanych zwojami kabli, z drewnianymi okiennicami, skrzypiącymi w podmuchach hulającego w zaułkach wiatru i starymi, rozsypującymi się maszrabejami, kiedyś dumnymi ozdobami domów. To świat klatek z kurami i gołębiami, kozami ukradkiem wyjadającymi zieleninę ze stoisk z warzywami, najtańszych ubrań malowniczo upiętych na wysokich kratach przed sklepami, najtańszych butów, nie mniej malowniczo ułożonych w sterty, bel materiałów, wabiących jaskrawymi kolorami. Świat malutkich, lepkich od brudu sklepików ze słodyczami, wypełnionych tacami z cukierkami, ciastami i bakaliami, równie brudnych restauracyjek, serwujących fuul i falafel, kosheri i pieczone gołębie, kuszących zapachem kawy i mięty, przed którymi na rozchwianych krzesłach przesiadują mężczyźni, przyglądając się przechodniom. Świat nieprzyjemnych zapachów i śmieci zalegających w uliczkach, na rogach których zbierają się młodzieńcy podejrzanego autoramentu, wymieniając małe brązowe pakunki haszyszu na wymięte, brudne pieniądze. To również świat żebrzących dzieci, dzieci odurzonych narkotykami, dzieci bezdomnych, sypiających po bramach, kupczących swoimi ciałami w zamian za okrągły placek pity czy miskę fula. Świat kalekich ludzi, proszących o datki, siedzących w kurzu ulicy całe dnie, licząc na jałmużnę i kobiet ubranych zbyt wyzywająco, zbyt wyzywająco strzelających oczami w kierunku mężczyzn, zbyt głośno się śmiejących. Świat brudnych, wychudzonych psów, bijących się o resztki i wyleniałych kotów, leniwie przeciągających się w słońcu. Świat nędzy w cieniu potężnych murów i strzelistych minaretów Al-Azhar.
Świat po drugiej stronie ulicy.







4 komentarze:

  1. Bardzo podoba mi się tekst i forma posta.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie napisane :) Khan al Khalili zrobił na mnie okropne wrażenie gdy byłyśmy tam po raz pierwszy (opisałam to u siebie), ale gdy byłyśmy tam po raz drugi dostrzegłyśmy również urok tego miejsca. I bardzo, bardzo żałuję, że nie byłyśmy w meczecie Al Azhar.
    Ps. napisałam maila do Ciebie, ale nie wiem czy dotarł :) Bardzo będę wdzięczna za "Kwartety Aleksandryjskie" :):)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Ula, która część zrobiła na Tobie takie wrażenie - ta turystyczna czy po drugiej stronie ulicy? Na mnie zawsze smutne wrażenie robią kamieniczki po stronie zabytkowej, turystycznej. Piękne zabytki ale w stanie wołającym o pomstę do nieba, nie mówiąc już nawet o bezpieczeństwie. Druga część bazaru jest... wstrząsająca. Żaden opis i żadne zdjęcie tego nie odda.
    Mail dotarł, Kwartet już wysłałam:-) Pozdrawiam serdecznie, Małgorzata

    OdpowiedzUsuń